Jerzy Pilch, Drugi dziennik. Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2014.

Pierwsze Dzienniki to była książka o starzeniu się. Dzisiaj myślę, że przegapiłem całą jej ważność, prześlizgując się ledwie po powierzchni i robiąc wypisy z fragmentów najbardziej banalnych i błahych. To był październik 2012 roku. Zachwycałem się wtedy pilchową umiejętnością formułowania krótkich, czasem dosadnych, zawsze błyskotliwych i z reguły mocno ciętych komentarzy, puent, podsumowań i ripost. Dokładnie takich, jakie chciałoby się mieć na języku w trudnych momentach bezpośredniej konfrontacji z głupotą i chamstwem, a które w moim przypadku przychodzą do głowy dopiero po tygodniu albo dwóch po takim czy innym wydarzeniu, kiedy po kolejnej nieprzespanej nocy doznaję olśnienia: tak, właśnie tak powinienem wtedy powiedzieć! Widać tamtej jesieni miałem czegoś dość i chciałem temu czemuś rzucić w twarz ostatnie słowo, a potem odwrócić się na pięcie i odejść w milczeniu przed siebie, zostawiając za plecami audytorium kompletnie oszołomione, zdruzgotane i bez nadziei na powrót do pozornej choćby normalności. Z ukrytych kompleksów i samczej genetyki biorąca się chęć dominacji, z kompleksów zresztą także zrodzona zawiść i zazdrość, że taki Pilch na przykład to tak potrafi dosolić, że ech…
Ale przez te dwa lata wygasła we mnie wszelka namiętność do komentowania rzeczywistości, a wraz z nią ulotniło się gdzieś zapotrzebowanie na broń werbalnego masowego rażenia. Ogarnął mnie nastrój kontemplacyjny i nie w głowie mi już udowadnianie czegokolwiek komukolwiek. W temacie Pilcha był oczywiście niepokój o to, co z wiślańskiego lutra zostanie, kiedy go tak na okoliczność obecnego stanu mojego ducha oprawię i żywcem wypatroszę z kąsków co bardziej jadowitych i rubasznych. Kilka, kilkanaście stron było tego niepokoju, stron rozłożonych niefortunnie i ryzykowanie na parę wieczorów nazbyt od siebie oddalonych, ale na koniec ulga i głębokie westchnienie. Tak, Pilch jest w porządku. Pilcha można czytać. Może nawet można go teraz czytać lepiej. Tak właśnie postanowiłem. Będę teraz czytał Pilcha o wiele lepiej. Czytaj dalej →